1945 – Sieben Sprünge vom Rand der Welt https://der-siebte-sprung.de Ulrike Draesner Sun, 17 Aug 2014 12:33:45 +0000 de-DE hourly 1 https://wordpress.org/?v=5.4 63645751 Breslau 1945 (pl) https://der-siebte-sprung.de/breslau-1945-pl/?pk_campaign=feed&pk_kwd=breslau-1945-pl https://der-siebte-sprung.de/breslau-1945-pl/?pk_campaign=feed&pk_kwd=breslau-1945-pl#respond Tue, 03 Jun 2014 12:02:35 +0000 https://der-siebte-sprung.de/?p=550 ]]> Mam osiem czy dziewięć lat, jestem u babci i dziadka, w salonie. Ojciec rozmawia z dziadkiem.

Wiem, co to takiego Fest, święto. Ale co znaczy Festung, twierdza?

Okładka, na której czytam to słowo, nie zwiastuje nic dobrego.

Książka autorstwa generałów von Ahlfena i Niehoffa (pod tytułem So kämpfte Breslau – przypis tłumaczki), wydana pod koniec lat pięćdziesiątych nakładem wydawnictwa Gräfe und Unzer, stoi w ojcowskiej biblioteczce. Pożyczam ją sobie. Na wklejce poznaję pismo babci: „Boże Narodzenie 1959”. W środku znajduję zakładkę. Zrobił ją dziadek w prezencie dla mojego ojca: „Boże Narodzenie 1962”. W 1962 roku miałam jedenaście miesięcy.

Zapamiętałam następującą scenę. Dziadek trzyma książkę generałów von Ahlfena i Niehoffa i mówi coś do mojego ojca. Wygląda to tak, jakby chciał go o czymś przekonać. Nie wiem, o czym mowa, lecz twarze dziadka i ojca, jakby spowite cieniem, wyrażają i powagę, i zakłopotanie, i błaganie. A może to wspomnienie jest tylko wytworem mojej fantazji, powstałym na gruncie tego, czego musiałam doświadczać w dzieciństwie wiele razy – gdy przerywałam ich rozmowy, wchodząc nagle do pokoju? To coś, co dawało się odczuć jako stężona atmosfera, to coś, co sobie niemo perswadowali?

Opieram się o szarobrązowy fotel dziadka. Sztruks o kwiecistym wzorze. Mama i babcia są w kuchni. Dziadek pachnie przytulniej niż tata. Po chwili zapominają, że jestem w pokoju, a może tylko tak mi się wydaje.

Książka Ahlfena i Niehoffa to z pozoru relacja, a w rzeczywistości – rewizjonistyczna propaganda.  Hans von Ahlfen dowodził twierdzą Breslau od 1 lutego do 8 marca 1945 roku, Hermann Niehoff od 9 marca do kapitulacji 6 maja 1945. Mój dziadek. Rocznik 1892. Wcielono go do Volkssturmu w połowie stycznia, dwa tygodnie później „wkroczył” do twierdzy Breslau. A dokładnie: po dwóch dniach samotnej ucieczki przez lasy i śnieg dotarł wreszcie do miasta, które okazało się dla niego ratunkiem. Ale tylko z początku. Dziadkowy egzemplarz książki obydwu generałów jest pełen podkreśleń ołówkiem. Okładkę wybrzuszają przechowywane w środku wycinki prasowe. Na ostatniej stronie dziadek wkleił napisany na maszynie komentarz z datą 18 stycznia 1960. Porównuje w nim opis generałów z własnymi wspomnieniami. Pisze o „wspaniałych żołnierzach” i o przestępcach. Pisze o zbrodniach – ale nie omieszka też podkreślić własnych zasług w walce.

Usprawiedliwienia dla działań wojennych, krążące po 1945 roku. Czuję coś z klimatu, jaki musiał panować w RFN pod koniec lat pięćdziesiątych, tę potajemnie prowadzoną walkę o odzyskanie poczucia własnej wartości, o próbach przywracania go w kręgu najbliższych.

Breslau pojmowano wówczas jako oręż. Materiał: wszystko jedno, jaki. Człowiek nie był kategorią. Miasto – ciśnięty na ziemię hełm, odwrócony do góry dnem. Otwarty jak naczynie. Co za błąd.

Czy w komentarzach nakreślonych na marginesach nierównych pismem dziadka widziałam dręczące go pytania, jego ból? Bezowocne szukanie odpowiedzi?

Zaczęłam znów się zastanawiać. Kategorie takie jak honor walczących i Kameradschaft były mi obce. Dokładnie pamiętam blask w oczach dziadka, gdy opowiadał o przyjaciołach z frontu, listach, a czasem nawet ponownych spotkaniach. Pamiętam przeświadczenie, że dziadek żyje spotkaniami z tamtymi ludźmi, całkowicie dla mnie obcymi.

Dziadek był monarchistą i ojcem niepełnosprawnego dziecka. Od narodowego socjalizmu trzymał się z daleka. Od sierpnia 1939 do jesieni 1944 roku był jedenaście razy wcielany do Wehrmachtu i wysyłany na front. Dziadek, który czego-to-nie-oglądał i czego-to-nie wiedział. Który, przetrwawszy sowiecką niewolę i dotarłszy do „bezpiecznej“ Bawarii, próbował popełnić samobójstwo.

Lecz – który to już raz? – został uratowany.

Późno powstał rozdział, w którym Hannes, mój powieściowy dziadek, zaczyna opowiadać o tym, co nazywa „szalonym pięknem wojennego życia”.

Tutaj można to usłyszeć:

(Übersetzung: Karolina Kuszyk. Deutscher Text: Breslau 1945)

]]>
https://der-siebte-sprung.de/breslau-1945-pl/?pk_campaign=feed&pk_kwd=breslau-1945-pl/feed/ 0 550
Breslau – Wroclaw 1945 (2) https://der-siebte-sprung.de/breslau-wroclaw-1945-essay-teil-3-2/?pk_campaign=feed&pk_kwd=breslau-wroclaw-1945-essay-teil-3-2 Fri, 07 Mar 2014 07:15:43 +0000 https://der-siebte-sprung.de/?p=347 ]]> Breslau Wroclaw 1945-heute Ulrike Draesner

(Polski:  Breslau – Wroclaw 1945 Übersetzung: Karolina Kuszyk)

Rauchend, staubig, chaotisch, ein von Menschenströmen durchzogener „Topf“. „Repatrianten“ treffen aus Ostpolen und dem sowjetischen Reich ein, Zuzügler aus Zentralpolen, Heimkehrer aus dem Westen. Durch die Straßen irren nichtvertriebene Deutsche, Zwangsarbeiter, kriegsgefangene Deutsche, befreite Kriegsgefangene der Deutschen, aus Lagern befreite Gefangene des Naziregimes, polnische und sowjetische Soldaten, Polizei und Geheimpolizei, elternlose Kinder und Jugendliche, Alte und Kranke, Menschen mit hybriden, gemischten Herkünften, jeder auf der Suche nach einem, „seinem“ Weg, aufgebrochen und zurückgeworfen, festgehalten, gestrandet, mittellos, zwischen marodierenden Banden von Dieben und Räubern, zwischen Hungernden, Mittellosen, Verletzten verletzt unterwegs.

Viele der ostpolnischen Flüchtlinge stammen vom Land. Sie geraten in eine Stadt, ohne zu wissen, wie Stadtleben „geht“. Andere, aus Lemberg, sind entsetzt über die Menschen, mit denen sie nun zusammenleben sollen. Ich fragte: Wie wurde verteilt? Wie kaufte man ein? Wer organisierte was?

2005 hatte mir ein polnischer Dichterkollege, Tomasz Rózycki, bei einem Poesiefestival in Paris auf dem Hotelflur erzählt, wie seine Familie aus Ostpolen in das deutsche Haus in Oppeln einzog, in dem sie bis heute lebte. Jahrelang war man fremd geblieben, die Fluchtkoffer fertig gepackt unterm Bett. Die Deutschen kehrten gewiss zurück! Man erwartete den Dritten Krieg. Damals, in dem dämmrig-plüschigen Pariser Hotelflur, waren mir die Augen aufgegangen. Was Rózycki sagte, lag nahe, vorgestellt hatte ich es mir nie: das Ankommen in der Wohnung von Fremden. Das Nehmen und das mit diesem Nehmen leben Müssen, die Gefühle des Einkriechens und der Scham, der Not, Wut und Abhängigkeit, die gespenstische Anwesenheit der Bis-eben-Eigentümer.

Leben in einem fremden Kokon.

Die 1945 aus Ostpolen vertriebenen Zeitzeugen, die ich in Wrocław traf, sprachen von ihren Kindheiten in der Ukraine in den 40er Jahren, von Sowjets und Deutschen, von einer endlosen, beängstigenden Fahrt im Sommer 1945 Richtung Westen, über Wochen hinweg, in offenen Güterwaggons mit anderen Menschen, Vieh und Gepäck. Die Ankunft in Wrocław oder den es umgebenden Dörfern indes schien versunken, aufgesogen vom schwarzen, grauen und roten Staub der zerbombten und zerschossenen Stadt, von ihrem Feuerlicht. Mir halfen Fragen nach dem Schwarzmarkt (Szaber) oder nach den Abenteuergefühlen eines Jungen von zehn Jahren, nach dem Spielzeug, das er fand.

Eindrücke auch im Film von Horst Konietzny über diese Recherchereise auf der Seite der Robert-Bosch-Stiftung.

(Bild: Screenshot aus dem Film von Horst Konietzny)

]]>
347
Wroclaw 1945 (3) https://der-siebte-sprung.de/wroclaw-1945-essay-3-7tersprung/?pk_campaign=feed&pk_kwd=wroclaw-1945-essay-3-7tersprung Thu, 06 Mar 2014 08:44:34 +0000 https://der-siebte-sprung.de/?p=340 ]]> Viktoriastraße ul.Lwowa Mitte 1945 Foto Krysztyna Gorazdowska C Architekturmuseum Wroclaw

Dies ist Teil 3 des Essays zum Roman Sieben Sprünge vom Rand der Welt. Zu den vorhergehenden Teilen: Rendez-vous 1 und 2 sowie Recherche und Erfindung 1 und 2.

(Wroclaw 1945 polski)

29. Mai 2012. Ich sitze in einem Appartement in der Ulica Więcienna in Wrocław. Kahles Treppenhaus, 4. Stock. Hinter den Sicherheitsschlössern öffnet sich der Blick auf den Turm der Elisabethkirche an der Nordwestecke des Ringes. Ich höre die Tonaufnahmen des Tages nach: das Polnisch der Zeitzeugen, das Deutsch der Dolmetscherin, der östliche Akzent, das Holpern hie und da beim Durchqueren der eigenen Erinnerung.

Ich fragte nach den Bedingungen der Flucht Richtung Westen, nach Breslau-Wrocław im Sommer 1945, nach Aufbruchsstimmung und Abenteuergefühl, Rückschlägen und Verlusten, nach politischen Konsequenzen, verordneten Lügen, nach Künsten des Nehmens, Vergessens und Sehens.

Ich hörte: spröde Berichte. Erklärungen. Emotionen, manchmal lange versunken, manche oft erzählt. Hörte von Verhaltensweisen, die die Betroffenen sich selbst nicht zu erklären wussten, nahm Gefühle in Versprechern der Erzählenden oder der Übersetzerin wahr. Ich betrachtete Gesichter, den Fall alter Wangen, dachte an meinen Vater, glaubte, Sprechweisen und Stockungen wiederzuerkennen. Schlesisches Himmelreich: ich erinnerte mich an die Sprachmelodie meiner Großeltern und ihrer Vertriebenenfreunde, ihren mir angenehmen, melodischen Duktus, „die andere Sprache“: die Karpengusche, das Weiche. Sah Spuren davon wieder, in einem polnischen Gesicht.

Gespräche, viele Stunden lang, Tag um Tag.

Im Vorfeld der Reise war mir klar geworden, dass ich, was Schlesien betraf, für lange Zeit unbewusst, jedenfalls unbedacht, die Haltung meiner Großeltern übernommen hatte: dieses Land war untergegangen. Jetzt kam ich in der Wirklichkeit an: Wrocław im Sommer 1945.
Auszüge aus Tagebüchern hatte ich noch zuhause gelesen:

„Es stimmt nicht, dass alle Ruinen in ihrem Ausdruck gleich sind. Ruinen bewahren immer den Charakter und die Individualität der lebenden Stadt. Das zerstörte Breslau ist bislang eine widerborstige und feindliche Stadt – besiegt, kraftlos, und doch weiterhin noch zu erobern. In den zerstörten Straßen, den kaputten Häusern quält sich irgendeine Suggestion einer schweren Lähmung, als seien all diese zerborstenen Mauern mit dem ganzen Gewicht für immer eingestürzt, selbstmörderisch, verzweifelt.“ (Maria Jarcyńska-Bukowska, 1946)

Bild: Viktoriastraße Breslau (ul.Lwowa), Mitte 1945 Foto Krysztyna Gorazdowska (c) Architekturmuseum Wroclaw

]]>
340
Breslau 1945 https://der-siebte-sprung.de/breslau-1945-7tersprung/?pk_campaign=feed&pk_kwd=breslau-1945-7tersprung Thu, 06 Mar 2014 07:31:10 +0000 https://der-siebte-sprung.de/?p=336 ]]> Breslau - Wroclaw Ulrike Draesner Archiv #7terSprung

Dies ist Teil 2.2 des Essays zum Roman Sieben Sprünge vom Rand der Welt. Zu den vorhergehenden Teilen: Rendez-vous 1 und 2 sowie Recherche und Erfindung 1 

(Polski: Breslau 1945. Übersetzung von Karolina Kuszyk)

Breslau 1945 – Recherche und Erfindung 3 (Essay, Teil 2)

Ich bin acht oder neun Jahre alt, stehe im Wohnzimmer meiner Großeltern, Vater und Opa unterhalten sich.
Was ein Fest ist, weiß ich wohl. Doch eine Festung?

Der Buchumschlag, auf dem das Wort steht, verheißt nichts Gutes.

Das bei Gräfe und Unzer Ende der 50 Jahre erschienene Buch der Generäle von Ahlfen und Niehoff steht bei meinem Vater im Bücherregal. Ich leihe es mir aus. Auf dem Vorsatzblatt ist in der Handschrift meiner Großmutter „Weihnachten 1959“ zu lesen. Ein Lesezeichen liegt bei, gemacht und beschrieben von meinem Großvater, adressiert an meinen Vater, Weihnachten 1962. Damals war ich elf Monate alt.

In der Szene, an die ich mich erinnere, hält mein Großvater das Buch der Generäle von Ahlfen und Niehoff in der Hand und spricht auf meinen Vater ein. Doch ich höre nichts, nur die Gesichter sehe ich, ernst, betreten, bittend, verschattet. Oder ist diese Erinnerung erfunden: auf dem Grund dessen, was ich vielfach erlebte, was ich immer wieder unterbrach, wenn ich, das Kind, hinzutrat? Was als Atmosphäre im Raum stand, wortlos verhandelt wurde?
Ich lehne gegen den braungrau geblümten Stoffbezug des Großelternsessels. Cord. Mutter und Oma sind in der Küche. Großvater riecht gemütlicher als Vater. Man vergisst mich oder scheint mich vergessen zu haben.
Opa spricht leiser als sonst, ernst. In „diesem“ Ton. Ohne „die Frauen“. Mein Vater und mein Großvater sind miteinander beschäftigt, oder, denke ich heute, ein jeder ist beschäftigt mit sich.
Das Buch von Ahlfens und Niehoffs ist ein als Bericht getarntes Propaganda- und Rechtfertigungsstück. Hans von Ahlen kommandierte die Festung Breslau von 1.2.45 bis zum 8.3., Hermann Niehoff vom 9.3. bis zur Kapitulation am 6.5.1945. Mein Großvater. Jahrgang 1892, war Mitte Januar zum Volkssturm einberufen worden. Zwei Wochen später „rückte“ er in die Festung ein, sprich: nach zwei Tagen Flucht allein durch Wald und Schnee erreichte er die ihn zunächst rettende Stadt. Sein Buchexemplar ist voller Bleistiftanmerkungen; Zeitungsausschnitte wölben den Umschlag. Am Ende hat er einen maschinengeschriebenen Kommentar, datiert auf den 18.1.1960, eingeklebt. Darin vergleicht er die Darstellung der Generäle mit der eigenen Erinnerung. Er spricht von „hervorragenden Soldaten“ und von Verbrechern. Von Mord, einerseits. Betont andererseits die eigene Kampfesleistung.

Militärische Rechtfertigungen über 1945 hinaus. Ich spüre etwas vom Klima der Bundesrepublik der späten 50er Jahre, den versteckten Kampf um Selbstwert, die Selbstversicherung im kleinen Kreis.
Breslau war, das wird deutlich, als Waffe begriffen worden. „Material“ gleichgültig, „Mensch“ keine Kategorie. Die Stadt ein auf den Boden geworfener, dabei umgekippter Helm. Nach oben geöffnet. Welch Fehler.
Konnte ich Großvaters Fragen oder Schmerzen in den Krakeln am Rand der Seiten sehen? Seine Suche nach Antworten, die er nicht fand?

Ich begann neu nachzudenken. Die Kategorien „Kampfesehre“ und „Kameradschaft“ waren mir fremd. Deutlich erinnerte ich mich an das Glänzen in den Augen meines Großvaters, wenn er von Kriegskameraden, von Briefen oder gar einem Wiedersehen berichtete. An mein Gefühl, dass er aus diesen Begegnungen mit mir vollkommen fremden Menschen lebte.
Er, der als Monarchist und Vater eines behinderten Kindes Abstand von den Nationalsozialisten gehalten hatte. Der von August 1939 bis zum Herbst 1944 elf Mal in die Wehrmacht eingezogen und an die Front gestellt worden war. Der – ich-weiß-nicht-was gesehen und gewusst hatte. Der, nachdem er die sowjetische Kriegsgefangenschaft überstanden hatte und „sicher“ in Bayern angekommen war, versucht hatte, sich umzubringen.
Aber – zum wievielten Mal in seinem Leben? – gerettet worden war.
Spät entstand das Kapitel, in dem ich Hannes, den „Großvater“ im Roman, darüber sprechen lassen kann, was er „die irre Schönheit“ nennt „des Lebens im Krieg“.

]]>
336
Marie Draesner Militärausweis https://der-siebte-sprung.de/marie-draesner-militaerausweis-7tersprung/?pk_campaign=feed&pk_kwd=marie-draesner-militaerausweis-7tersprung https://der-siebte-sprung.de/marie-draesner-militaerausweis-7tersprung/?pk_campaign=feed&pk_kwd=marie-draesner-militaerausweis-7tersprung#comments Mon, 03 Mar 2014 08:02:22 +0000 https://der-siebte-sprung.de/?p=303 ]]> Registration-Card-Military-Government-Maria-Draesner-1945

]]>
https://der-siebte-sprung.de/marie-draesner-militaerausweis-7tersprung/?pk_campaign=feed&pk_kwd=marie-draesner-militaerausweis-7tersprung/feed/ 1 303